Jeśli coś kochasz - puść to wolno. Jeśli wróci - jest twoje; jeśli nie - nigdy twoim nie było. (Paulo Coelho)
Tak właśnie czyni ze mną twórczy zryw, wciąż mnie opuszcza, ale dopóki powraca – jest mój ! (Beata Wołoszyn)
 
Beata Wołoszyn

Jeremi Przybora gdyby nie on, nie miałabym pojęcia jak wiele finezji, inteligentnego humoru i prawdy można zawrzeć w liście do zwykłego śmiertelnika. Jestem wdzięczna poecie za Radiowy Teatrzyk „Eterek”, po którego to cyklu słuchowisk napisałam (ja – zwykły śmiertelnik) pierwszy, najdłuższy i najserdeczniejszy list, który ani odrobinę nie był nudny (takie słowa padły z ust mego Adresata – pana Jeremiego, gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy). Powiecie, że to przez wrodzoną grzeczność poety...A ja naprawdę dzięki intensywnemu obcowaniu z mistrzowskim słowem pana Przybory nauczyłam się  pisać piękne listy.

 
                  
                                Opole 1989                                                                   Wrocław 1990
 
mijały lata, spotkań było wiele, i wiele listów...nieuchronnie zawsze nadchodzi ostatnie spotkanie, którego nie jesteśmy w stanie przewidzieć, przeczuć...może czasem ?  ale mnie to ominęło, to przeczucie; był lipiec 1998, Festiwal Gwiazd w Międzyzdrojach, pobiegłam na prom, potem na busa, z busa w deszczu do kwiaciarni w Międzyzdrojach, cały czas w biegu, wpadłam do sali Miejskiego Domu Kultury spóźniona ale pierwsze słowa poety ciągle były jeszcze przede mną; słowo wstępne kończył Stanisław Tym; było tłoczno, parno (jak to w lipcowy deszczowy wieczór) i było magicznie...potem była długa kolejka po autograf, kupiłam drugą część "Memuarów..." i czekałam w ogonku, i było jak zawsze: serdecznie, cieplutko, przytulnie; pan Przybora jak zawsze ucałował mnie "po ojcowsku" w czoło (urocze) i zapytał o to, co działo się w przerwie między naszymi spotkaniami;  z wypiekami na twarzy opowiedziałam o wszystkim, co łączyło się z poetą i nie tylko, a potem wysłuchałam najbardziej zaskakujących słów, jakie mogły paść z ust Mistrza; mnie - śmiertelnika znad Świny pan Jeremi zapytał o przyszłość...wówczas zamarłam, nie umiałam odpowiedzieć, ale dzisiaj wiem że przyszłość to pamięć i wierność
 
pan Jeremi Przybora zmarł 4.marca 2004 roku
 
          
    
 

 
 
 
Leonard Cohen gdyby nie on nie wiedziałabym czym są naprawdę: marzenie, pragnienie, spełnienie,  i że czekanie może stać się sensem ziemskiego bytowania. Dlaczego ? zapraszam tutaj
                                                                                                     
    

 

Grzegorz Ciechowski -  gdyby nie on, do dziś nie ośmieliłabym się śpiewać. Cenię go za poezję w piosence i za muzykę w poezji; za dowód na to, że niedoskonała dykcja nie stanowi przeszkody, gdy słowo przemawia nadzwyczaj wyraźnie.

 
                                                            Grzegorzowi Ciechowskiemu
                                                                   (Szczecin 1986)

koncert

jest granica pomiędzy tym co na zawsze
a tym co w ekstazie co mija
nie zaciskaj dłoni w pięść i nie ścieraj łez
pozwól wykrzyczeć codzienność
i śpiewaj z tymi
którzy wierzą w to co niemożliwe
to wyjątkowa przystań
gdzie cumuje radość stara łajba wspólnych przeżyć
ostatnie słowa
ostatnia pieśń i tłum opuścił ręce
rzucając cienie do stóp temu
który karmił muzyką jak powietrzem