Jeremi Przybora – gdyby nie on, nie miałabym
pojęcia jak wiele finezji, inteligentnego humoru i prawdy można zawrzeć w liście do zwykłego śmiertelnika. Jestem wdzięczna poecie za Radiowy
Teatrzyk
„Eterek”, po którego to cyklu słuchowisk napisałam (ja – zwykły śmiertelnik)
pierwszy, najdłuższy i najserdeczniejszy list, który ani odrobinę nie
był nudny
(takie słowa
padły z ust mego Adresata – pana Jeremiego, gdy spotkaliśmy się po
raz pierwszy). Powiecie, że to przez
wrodzoną grzeczność
poety...A ja naprawdę
dzięki intensywnemu obcowaniu z mistrzowskim słowem pana Przybory nauczyłam się pisać piękne listy.
Opole 1989 Wrocław 1990
mijały lata, spotkań
było wiele, i wiele listów...nieuchronnie zawsze nadchodzi ostatnie spotkanie,
którego nie jesteśmy w stanie przewidzieć, przeczuć...może czasem ? ale mnie to ominęło, to przeczucie; był lipiec 1998, Festiwal Gwiazd w
Międzyzdrojach, pobiegłam na prom, potem na busa, z busa w deszczu do
kwiaciarni w Międzyzdrojach, cały czas w biegu, wpadłam do sali Miejskiego Domu
Kultury spóźniona ale pierwsze słowa poety ciągle były jeszcze przede mną;
słowo wstępne kończył Stanisław Tym; było tłoczno, parno (jak to w lipcowy
deszczowy wieczór) i było magicznie...potem
była długa kolejka po autograf, kupiłam drugą część "Memuarów..." i
czekałam w ogonku, i było jak zawsze: serdecznie, cieplutko, przytulnie; pan
Przybora jak zawsze ucałował mnie "po ojcowsku" w czoło (urocze) i
zapytał o to, co działo się w przerwie między naszymi spotkaniami; z
wypiekami na twarzy opowiedziałam o wszystkim, co łączyło się z poetą i nie
tylko, a potem wysłuchałam najbardziej zaskakujących słów, jakie mogły paść z
ust Mistrza; mnie - śmiertelnika znad Świny pan Jeremi zapytał o
przyszłość...wówczas zamarłam, nie umiałam odpowiedzieć, ale dzisiaj wiem że
przyszłość to pamięć i wierność
Leonard Cohen – gdyby nie on nie wiedziałabym
czym są naprawdę: marzenie, pragnienie, spełnienie, i że czekanie może stać się sensem ziemskiego bytowania. Dlaczego
? zapraszam tutaj
Grzegorz Ciechowski - gdyby nie on, do dziś nie ośmieliłabym się śpiewać. Cenię go za
poezję w piosence i za muzykę w poezji; za dowód na to, że niedoskonała dykcja
nie stanowi przeszkody, gdy słowo przemawia nadzwyczaj wyraźnie.